„…świat materialny łączy się tu ze światem wewnętrznym…”
Codzienna obserwacja otaczającego świata sprowadza się często do powierzchownego postrzegania i szybkiego przypisania wartości poszczególnym elementom. To się przyda, to zagrożenie, tamto ładne. Dominuje utylitaryzm. W tym wszystkim są też podobnie traktowane emocje. Malarstwo Anny Mielniczyk przybliża te umykające każdemu w pośpiechu codzienności szczegóły.
Najnowsza seria obrazów artystki, to kolorystyczne syntezy zjawisk naturalnie występujących. Posługując się abstrakcją kolorystyczną odzwierciedla zniuansowane fragmenty świata, wciągając widza w nastrój, z którym może się utożsamić.
Kolorystyczne zagwozdki obrazów Anny są z jednej strony zwróceniem uwagi widza na szczegóły, wzajemnie przenikających się w naturze kolorów, ale to tylko pretekst by otworzyć bramy do głębszych rozważań o barwie własnego wnętrza. Terapeutyczny efekt prostej i neutralnej zadumy nad obrazami, uspokojony kolorami umysł akceptuje je, choć ma trudności w jednoznacznym określeniu tego, co oczy widzą, i co czuje dusza.
Kolorowe płótna wydają się być na pierwszy rzut oka monochromatyczne i pozbawione większego szczegółu, tym bardziej, że są niemal całkowicie pozbawione odcinających się linii. Żadnych figuratywnych podpowiedzi o kierunku interpretacji, a mimo to wciąga w bezgraniczną otchłań transcendencji i wielopłaszczyznowych rozważań.
Całą przestrzeń i głębię w obrazach tworzą przenikające się kolejne warstwy farby. Technika lawowania, przecierania, czy zdrapywania mieszana z impasto tworzą przestrzeń, ujawniającą zróżnicowane niuanse. Artystka bada kolor, jego złożoność, naśladując zachodzące zjawiska w naturze. W jednym z dwunastu obrazów dopatrzyć się można na przykład pochmurnego nieba przeplatanego odcieniami błękitu pruskiego i sieny, z kolei na innym: mroźnego poranka z refleksami fioletu, połaci niebieskości, plam różu, czy nieśmiałych zieleni.
Podobnie jak rzeczywistość, oddziałują wzajemnie i prowokują do okrycia skomplikowanej natury. Ta ukryta szczegółowość detalu powoduje maksymalne skupienie uwagi, niemal medytacyjne. Z pozoru wolne od detalu obrazy ukrywają dynamiczne przejścia, prawdziwe dramaty barw chcących wydobyć się spod innych, ale wymagają od obserwatora dostrzeżenia ich ulotności i nieuchwytności.
Obrazy Anny nie przedstawiają konkretnych rzeczy, miejsc ani zdarzeń. Można je odnieść do fizycznej codzienności życia i detalu, nieustannie zmieniającego się postrzegania ze względu na choćby oświetlenie. Z drugiej strony świat materialny łączy się tu ze światem wewnętrznym każdego człowieka, równie złożonym, ulotnym i nieuchwytnym. „…świat materialny łączy się tu ze światem wewnętrznym…”
Magdalena Pasiewicz
dziennikarka i fotografka wroclaw.pl.